" Ważne,
aby odpoczynek nie był ucieczką w próżnię,
ale był wypełniony spotkaniem".

Jan Paweł II


ŚWIĘTY JAN NEPOMUCEN

NASZ PRZYPOMNIANY ŚWIĘTY

zdjęcia i tekst: Józef Kisielnicki_2017

Nad strumieniem,
w zaroślach, przy zaniedbanym mostku,
na skromnym cokole stał sobie niewielki świątek.
Z przebiegającej tuż obok drogi był niemal całkowicie niewidoczny.

Czy widać tu jakiś cokół i świętego?

Wyobrażał księdza o wykrzywionej twarzy z brodą i wąsami.
Ubrany w komżę, dołem bogato zdobioną koronkami, zwaną Rokietą. Na niej okrywająca ramiona gronostajowa krótka pelerynka
z włoskiego mozzetta, poniżej stuła.
Spod komży, sięgająca do stóp sutanna z zewnętrznymi guzikami,
na głowie biret z czterema rogami.
Oczy postaci zwrócone w stronę krzyża, trzymanego na rękach,
jak niemowlę przez kochającą matkę.
Strój taki od IX wieku, przysługuje kapłanom, wysoko postawionym
w hierarchii Kościoła katolickiego.
Bo też nasz przydrożny Świątek przedstawiał osobę,
która za życia była nie byle kim.

Święty Jan Nepomucen urodził się około roku 1350, w Nepomuku w zachodnich Czechach. Dość wcześnie związał swe życie ze stanem kapłańskim. Studiował w Pradze i w Padwie. Na praskim uniwersytecie otrzymał tytuł doktora praw. Przez arcybiskupa Pragi, Jana z Jenštejna, mianowany kanonikiem kapituły katedralnej Św.Wita na Hradczanach
w Pradze. Wikariuszem generalnym arcybiskupa praskiego został w roku 1389. Był także spowiednikiem Zofii Bawarskiej (1376 - 1425), drugiej żony króla Niemiec i Czech oraz księcia Luksemburga Wacława IV (1361 – 1419) zwanego Luksemburskim. W tym czasie dochodzi do zaostrzenia konfliktu pomiędzy arcybiskupem praskim Janem, a Królem Wacławem. Nie można wykluczyć, że ofiarą tego konfliktu stał się ksiądz Jan, dostojnik arcybiskupstwa i spowiednik królewskiej małżonki.

Pewna jest jedynie data, 20 marca 1393 i fakt męczeńskiej śmierci księdza Nepomucena oraz sposób, w jaki tę śmierć zadano. Krąży kilka legend na temat przyczyn brutalnych tortur i śmierci. Najbardziej powszechna mówi: Wacław był chorobliwie zazdrosny o żonę Zofię. Postanowił wymusić na spowiedniku wyznanie grzechów małżonki. Legendy wspominają o długotrwałych torturach, jakim poddano księdza. Po śmierci króla Wacława (1419), zwłoki kapłana dość prędko zostały złożone w podziemiach praskiej katedry. Wersję o torturach potwierdziły, wykonane w latach 70 ub. stulecia, ekshumacja i badanie szczątków świętego. Stwierdzono: zmiażdżenie palców obu rąk, zgniecenie pięt, wyłamanie górnej szczęki, złamanie kości twarzowych czaszki a na biodrach ślady po pile. Ksiądz Jan nie załamał się. Umęczonemu przywiązano kamienie i wrzucono z mostu do rzeki Wełtawy. Tu znowu legenda: w miejscu zetknięcia się ciała z wodą miała ukazać się aureola z pięcioma gwiazdami na obwodzie, które nawiązują do pięciu ran umęczonego Chrystusa-Najwyższego Kapłana i stanowią symbol pełni męczeństwa.

Życie zwariowało w pędzie nie wiadomo, do czego. Kiedyś drogą obok figury Św. Jana przechodziło wielu. Czasy się zmieniły i dziś mkną auta. Święty zarastał krzakami i trawą. Wreszcie zarósł do tego stopnia, że nawet światła reflektorów, nie pozwalały zauważyć postaci na cokole. I byłby zarósł zupełnie, gdyby nie znalazła się rodzina, która postanowiła zadbać o figurę i teren wokoło. A sprawa nie była łatwa, wprawdzie chętnych do renowacji znalazło się wielu, niestety za honoraria przekraczające możliwości. Szukano dalej, wreszcie zgłosił się ktoś, kto podjął się remontu za uczciwe pieniądze.

Fundatorzy renowacji oczyścili teren, przygotowali podest i prowizoryczną kładkę przez rów. Prace trzeba było zacząć od całkowitego usunięcia kilku warstw farby, którą pokryta była cała postać świętego. To żmudna
i długotrwała ręczna praca. Usuwanie odbywało się po centymetrze.
W rezultacie im więcej zdjęto farby, tym coraz więcej ukazywało się pęknięć.

Cementowe uzupełnienia na twarzy.


Okazało się, że statua jest odlewem ceramicznym. Innym odkryciem, po zdjęciu farby, było stwierdzenie, że już wcześniej dokonano poważniejszych napraw. Duże ubytki oryginalnej struktury materiału, zostały w przeszłości wypełnione zaprawą cementową. Uzupełnienia ujawniły się na twarzy, od czoła poprzez oczy, część nosa po usta, szyję i brodę. Spore wstawki były także na części komży i sutannie. Wcześniejsza naprawa głowy świętego spowodowała dość silną asymetrię i w rezultacie grymas twarzy. Ponadto szorstka i porowata faktura cementu znacząco różniła się od gładzi wypalonej ceramiki.

Zaczęło się mozolne wypełnianie odsłoniętych pęknięć, szlifowanie cementowej zaprawy, by uzyskała gładkość ceramiki. Trzeba było także skorygować rysy twarzy, by nabrała łagodnego wyglądu, jakiego oczekujemy od świętych Pańskich. Renowacja figury
i zabezpieczenie cokołu trwały.

Rozwarcie pęknięć do półtora centymenta.

Najprawdopodobniej wskutek rozrastania się korzeni okolicznych drzew, w fundamencie wystąpiły naprężenia, które przeniosły się na ceglany cokół i w rezultacie na samą figurę. Rozwarcie niektórych pęknięć dochodziło do półtora centymetra szerokości. Natomiast opisane wyżej ubytki twarzy i komży, musiały powstać wskutek celowego działania człowieka.

Fundatorzy nie poprzestali na sfinansowaniu naprawy samej statuy, pociągnęli prace dalej. Odnowiono cokół pokrywając płytką ceramiczną, wykonano metalowy daszek nad postacią świętego, który podparto czterema kolumienkami z misternie wygiętych prętów stalowych. Raz jeszcze uporządkowano teren wokoło. 

Odnalazł wreszcie nasz Św. Jan należny mu szacunek i godne miejsce. Na jego wdzięczność nie trzeba było długo czekać. W rok po remoncie w miejsce starego wybudowano szeroki
i nowoczesny most. Jeżeli ktoś woli twierdzić, że nowy most to wyłącznie sprawa Gminy, niech przy swoim zdaniu pozostanie. Ja wolę wierzyć, że Święci w naszym świecie działają poprzez ludzi.

Chociaż figury Jana z Nepomuka
zazwyczaj widzimy w okolicach mostów i przepraw przez wody śródlądowe,
pewnie mało kto wie, że jest On przede wszystkim
patronem spowiedników.
Dlatego możemy spotkać także nieco inne niż nasze
przedstawienie świętego męczennika.
W prawej ręce będzie trzymał krzyż,
a palec wskazujący lewej przyłoży do ust, jako znak tajemnicy spowiedzi. I może to właśnie dzięki Jego ofierze,
do dziś możemy bez obaw klęknąć na stopniu konfesjonału.

Józef Kisielnicki

Serdeczne podziękowania dla Pana Józefa Kisielnickiego

admin


PIELGRZYMKA, NA KTÓREJ POWINIENEM BYĆ.

tekst: Józef Kisielnicki_ 2015

Lourdes_ kiedyś grota objawień- dziś brama wiary

Dnia 11 lutego, w kościele katolickim, rokrocznie wspomnimy(1) Matkę Bożą z Lourdes.   W tym to dniu w roku 1858 Matka Najświętsza ukazała się ubogiej wiejskiej dziewczynie, Bernadecie Soubirous [czyt. Subiru]. Miejscem objawienia oraz następnych siedemnastu spotkań była niewielka grota w okolicach miasteczka Lourdes w południowo–zachodniej Francji u stóp Pirenejów. Pomimo niemal analfabetyzmu malej wizjonerki, jej przekaz był tak precyzyjny i tak czytelny, że objawienia zostały uznane przez Kościół za autentyczne już po czterech latach.Tak szybkie działania biskupów do dziś wywołują zdumienie. Bo też terminy w Kościele rozkładają się znacznie częściej na dziesiątki lat i wieki, niż na pojedyncze lata.

Bernadeta 18 razy widziała Niepokalanie Poczętą.

Pierwsze pojawienie się Pięknej Pani, bo tak Bernadetka, do szesnastego spotkania będzie nazywała swą rozmówczynię, to kontakt modlitewny. Dziewczynka widzi w ręku Cudownej Zjawy, złoty różaniec, wyciąga swój lichutki i drewniany, zaczyna odmawiać. W tym czasie Pani przesuwa także paciorki, lecz usta jej są zamknięte. Podczas kolejnego spotkania Bernadeta, na polecenie miejscowego księdza, gdy tylko Postać się pojawi, ma ochlapać Ją wodą święconą. Czynność ta zdaje się sprawiać Pięknej Pani przyjemność, bowiem uśmiechała się dobrotliwie. To spotkanie obserwują świadkowie, czyli pierwsi ciekawscy sąsiedzi. Twierdzą potem zgodnie, choć nikogo poza małą Soubirous nie widzieli, że dziecko sprawiało wrażenie wejścia w stan transu. Dopiero przy trzecim spotkaniu Pani odzywa się po raz pierwszy. Prosi dziewczynkę by przychodziła w to miejsce przez kolejnych piętnaście dni. Mówi także: „Nie obiecuję Ci szczęścia na tym świecie lecz na innym”, po czym uczy modlitwy do odmawiania przez cale życie.

Sarkofag św. Bernadety w Nevers

My jej nie poznamy nigdy. To tajemnica i prywatny dar Maryi przeznaczony wyłącznie dla malej przyjaciółki a ta, po niespełna trzydziestopięcioletnim życiu, zabierze modlitwę ze sobą do nieba. Kolejne spotkanie nie odbędzie się w dniu następnym. Dziewczynka wezwana na policję składa zeznania przed miejscowym komisarzem, który żąda przyznania się do oszustwa, szantażuje, straszy więzieniem. W tych czasach Francją rządzą ludzie o świeckim światopoglądzie a ich katechizmem jest dziewiętnastowieczna bezideowość. Władze nie życzą sobie żadnych wyznaniowych ekscesów. Mimo gróźb wizjonerka jest konsekwentna, przed komisarzem policji nie dementuje niczego,  co wcześniej powiedziała. Gdy wieczorem przychodzi do groty, Pani już niema. Świadkami kolejnych spotkań z Maryją, bo Nią okaże się Piękna Pani, są coraz liczniej przybywający mieszkańcy miasteczka. Z czasem ciekawość zademonstruje; zazwyczaj sceptyczna, inteligencja, lekarze i przedstawiciele władz. Będą potem zgodni, że tak silna alienacja wizjonerki, jej nieczułość na wszelkie bodźce zewnętrzne, mogła być tylko wynikiem spotkania z czymś nadprzyrodzonym. Innym dowodem na prawdziwość przekazu Bernadetki jest polecenie Maryi, by na oczach zgromadzonych, podczas jednego ze spotkań, rękoma odgrzebała w grocie ziemię i odkryła źródło. Będzie to źródło wyjątkowe, jego uzdrowieńcza moc stanie się słynna na cały świat mimo, że badania chemiczne i balneologiczne nigdy nie potwierdzą żadnych szczególnych cech leczniczych.

Lourdes:             1.stacja kolejowa i brama nadziei                 
                  2
. zaufaj i przyjedź- nie będziesz sam

Do groty przybywa wielu francuskich wolnomyślicieli w nadziei, że to właśnie im uda się zdemaskować, jak sami to nazywają, księżowskie szachrajstwo. Dnia 24 lutego Bernadeta odbiera przesalanie: „Pokuta. Módlcie(2) się do Boga o nawrócenie grzeszników”. Kolejne spotkania z Maryją, mają charakter modlitewny w intencji grzeszników. W jednym z następnych dni w rękach dziewczyny pojawi się zapalona świeca, która nieprzerwanie do dziś stanie się atrybutem lurdzkich procesji ku czci Maryi Dziewicy. Płonąca świeca w rękach Bernadety, wiąże się z pierwszym publicznym cudem Dziewicy z Lourdes. Pozostająca w modlitewnym transie i pochłonięta spotkaniem z Maryją Soubirous przesunie otwartą dłoń tuż nad płomień świecy. Jak zeznali świadkowie, jej ręka w bezpośrednim kontakcie z płomieniem pozostanie przez kilkanaście minut.   Zauważą to wszyscy, tylko nie Bernadeta. Już po widzeniu, na ręce nie będzie żadnego śladu oparzenia. Przybyły z poza miasta znany lekarz i ateista uwierzy i nawróci się.

Do kolejnego rozgłosu o cudownym miejscu dojdzie po wydarzeniu, które miało miejsce w dniu 1 marca. Kobieta o nazwisku Latapie z nieodległej wsi Lubajac, od czasu wypadku w przeszłości, miała niewładną dłoń a niektóre palce były silnie powykrzywiane. Tego dnia ciekawość także i ją przywiodła do Groty. Pod wpływem niczym niewyjaśnionego impulsu umyła ręce w źródle. Zesztywniała dłoń stała się na powrót sprawna a palce wyprostowane. Wydarzenie, z czasem zostanie szczegółowo zbadane przez lekarzy. Nie znajdą medycznie logicznego wyjaśnienia, a Kościół uzna to nagłe uzdrowienie jako pierwszy cud w Lourdes.  

Dni spotkań to próba wiary zwłaszcza dla miejscowego księdza proboszcza.Soubirou powiadamia lokalnego pasterza o słowach, które usłyszała: „Powiedzcie księżom by wzniesiono tu kaplicę”. Miejscowy proboszcz jest nieufny wobec rewelacji, dziewczyny. Zubożała rodzina należy do ludzi bliskich marginesu i nie wykazuje religijnej gorliwości. Na ojcu ciążą podejrzenia o kradzież. W domu jest bieda, dzieci niepiśmienne, a Bernadeta mimo nastu już lat, nie przystąpiła jeszcze do pierwszej Komunii Świętej. Życzenie Pięknej Pani stawia bożego sługę, jeśli to wszystko w ogóle prawda, w wyjątkowo trudnym położeniu. Z diecezji ma kategoryczne polecenie, wyciszenia sprawy, powstrzymania procesji, przeciwdziałania organizowaniu pielgrzymek, a tu żądanie budowy kaplicy. Równocześnie ludzie jakby głusi na nakazy biskupa gromadzą się coraz liczniej, co robić?  Proboszcz stawia warunki.  Jak wspominaliśmy jest luty, w grocie na wiosenne ciepło czeka krzew dzikiej róży. Będzie ogromna kaplica, powiada proboszcz, tylko niech Pani wyjawi swe imię i niech róża w grocie zakwitnie. Zamiast odpowiedzi Pani uśmiecha się i milczy. Tym samym wystawia wielu, a zwłaszcza proboszcza na próbę cierpliwości. Są tacy, którzy gotowi są na powrót domniemywać oszustwa. Inni nawet po wielu latach, mimo powszechnie znanych uzdrowień u źródła w grocie, nie będą umieli uwierzyć. Także zakonna przełożona Siostry Bernadety powie: „a jednak krzew róży nie zakwitł”. Widać było celem Najwyższego, by wypełniły się słowa Maryi z trzeciego widzenia: „Nie obiecuję Ci szczęścia na tym świecie lecz na innym”, Dziewczyna swe ziemskie dni przeżyje nie w radości i chwale, lecz w trudzie i atmosferze niedowierzania.

Lourdes_co roku ok. 80 tys.chorych

Wróćmy jednak do czasu objawień. Niezrażona niczym i ufna mała Soubirous jest przy grocie codziennie. Tamtego roku Wielki Czwartek to dzień 25 marca, doroczne Uroczystość Zwiastowania NMP. Ma miejsce szesnaste kulminacyjne spotkanie, Piękna Pani wyjawia wreszcie: Ja jestem Niepokalane Poczęcie. W imieniu, na które czeka proboszcz zawarta jest treść o znaczeniu nieporównanie szerszym. Samo Niebo potwierdza to co Wikariusz Chrystusa, Pius IX cztery lata wcześniej, ogłosił jako dogmat w dnu 8 grudnia 1854 roku:

„(...) ogłaszamy, orzekamy i określamy, że nauka, która utrzymuje, iż Najświętsza Maryja Panna od pierwszej chwili swego poczęcia – mocą szczególnej łaski i przywileju wszechmogącego Boga, mocą przewidzianych zasług Jezusa Chrystusa, Zbawiciela rodzaju ludzkiego – została zachowana jako nietknięta od wszelkiej zmazy grzechu pierworodnego, jest prawdą przez Boga objawioną, i dlatego wszyscy wierni powinni w nią wytrwale i bez wahania wierzyć.”      

Sława miejsca szybko przekracza ganicie Francji tak, że już wkrótce Lourdes staje się celem licznych pielgrzymek. Powstaje nie tylko kaplica lecz wspaniała bazylika, a niedawno nikomu nieznane miasteczko stanie się jednym z najliczniej odwiedzanych sanktuariów świata. Miejsce to dziś odwiedza rocznie ponad 6 mln ludzi z całego globu, w tym 100 tys. wolontariuszy i 80 tys. chorych.

Lourdes_katedra nad rzeką Gave de Pau

Każdy myślący człowiek, patrząc na jakieś, zwłaszcza wyjątkowe, zdarzenie zadaje sobie pytanie: po co się to dzieje, co z tego wyniknie, lub komu przyniesie korzyści itp.? Nie bójmy się stawiać takich pytań także i w tym miejscu. Nie darmo Maryję Pannę nazywamy Pośredniczką Wszelkich Łask. W Lourdes Jezus Chrystus, za pośrednictwem swej Matki Maryi spotyka się każdego roku z milionami ludzi nadziei i jeżeli są tylko otwarci, przemienia ich serca uzdrawiając zawsze dusze, a czasem i ciała. I znowu ciśnie się kolejne pytanie: dlaczego zdrowie tylko dla niektórych? W tym życiu słusznej odpowiedzi z pewnością nie znajdziemy. Pozostańmy zatem w przeświadczeniu, że zawsze tak było. Wokół sadzawki Owczej, zwanej po hebrajsku Betezda, musiało leżeć wielu chorych i cierpiących, skoro ten, w tym miejscu jedyny uzdrowiony przez Chrystusa, wcześniej przez trzydzieści osiem lat próbował wejść jako pierwszy do uzdrawiającej wody i za każdym razem ktoś go wyprzedzał. A przecież Jezus tylko jemu jednemu przywrócił zdrowie, bo taka właśnie była Jego wola. Musimy uwierzyć, że dobrze dla nas jest tak, jak tego chce Jezus Chrystus, choć często sami nasze dobro widzimy inaczej . Czy na darmo śpiewamy przed wystawionym Najświętszym Sakramentem słowa hymnu: … „Co dla zmysłów niepojęte, niech dopełni wiara w nas.”… ?

Lourdes: ten dom nie runie bo na skale jest utwierdzony.

[por. Mt. 7, 24-27]

[1] Wspomnienie – w liturgii katolickiej świąteczny dzień obchodów w roku
    liturgicznym, o najmniejszym znaczeniu.

[2] Najświętsza Maria Panna, przez cały czas objawień zwracała się do dziewczynki
    w drugiej osobie liczby mnogiej, co jest w języku francuskim i w gwarach
    pirenejskich oznaką szacunku.

++++++++

tekst: Józef Kisielnicki

źródło grafiki: internet

SEDRCZNE PODZIĘKOWANIA dla Pana Józefa Kisielnickiego

za ciekawą i pouczającą lekturę.

admin


ANDALUZYJSKIE MADONNY

tekst i zdjęcia: Józef Kisielnicki_2014

Jedną z najbardziej na zachód wysuniętych prowincji hiszpańskich jest Huelva i stanowi część słonecznej Andaluzji. Średnia ilość całkowicie bezchmurnych dni wynosi około 300 na rok. Dla porównania Kraków ma ich w roku jedynie nieco ponad 30. Nic dziwnego, że wybrzeże Atlantyku, na którym leży prowincja nazywa się wybrzeżem światła, po hiszpańsku Costa de la Luz. Korzystając z taniej oferty Last Minute udało się nam niedawno spędzić w tych stronach interesujący tydzień. Kontakt z otwartym Atlantykiem, i to na południowym krańcu Europy to jednak zupełnie coś innego niż nasz rodzimy Bałtyk widziany rokrocznie z Helu. Z bogatej oferty wycieczek, które organizował hotel niemal codziennie, wybraliśmy dwie. Pierwsza zawiodła nas do Sewilli, stolicy autonomicznego regionu Andaluzji, a także stolicy rytmu, tańca i stroju flamenco, no i oczywiście corridy. Tę ostatnią widziałem na żywo ze czterdzieści lat temu i zupełnie mi to wystarczy.

Katedra w Sewilli - główny ołtarz

Jest też Sewilla miejscem największej na świecie katedry gotyckiej. Świątynię poświęcono Najświętszej Marii Pannie - Catedral de Santa María de la Sede de Sevilla. Przybytek powstał z przebudowy olbrzymiego meczetu, pozostałości po wypędzonych przez Króla Ferdynanda III Kastylijskiego Maurach w roku 1248. Charakterystyczną cechą hiszpańskich kościołów katolickich jest niezwykle strojne zdobienie ołtarzy i figur. Dość powiedzieć, że na złocenia ołtarza głównego katedry zużyto dwie i pół tony czystego złota. Wśród wielu wspaniałości jest tam monumentalny sarkofag Krzysztofa Kolumba, który właśnie z tego miasta wyruszył w poszukiwaniu nowej drogi do Indii. Są obrazy Murilla i wiele innych, kosztowności, na które stać mogło być tylko najbogatsze, w dobie renesansu, miasto świata.

Katedra w Sewilli - Sarkofag Krzysztofa Kolumba

Jednak wspaniałością, której wycenić się nie da, jest wizerunek Madonny znanej w Sewilli pod nazwą Starej Madonny. Jak wspomnieliśmy wcześniej, Andaluzję przez około cztery wieki okupowali Maurowie, czciciele Proroka Mahometa. Choć jego wyznawców charakteryzowała, jak na owe czasy,dość daleko idąca tolerancja wobec chrześcijan, to jednak w miejscu głównego kościoła Sewilli stawiają meczet. Według legendy jedna ze ścian katolickiej świątyni, na której widniała postać Przenajświętszej Panny, rozbierana za dnia, nocą powstawała na nowo. Islamscy budowniczowie znaleźli się w sytuacji wyjątkowo kłopotliwej. Z jednej strony musieli zdawać sobie sprawę, że malowidło przedstawia postać Maryi matki Jezusa, która w Koranie otoczona jest niezwykłą czcią i szacunkiem. Z drugiej strony Koran dopuszcza jedynie dekoracje przedstawiające motywy roślinne. Tym samym tworzenie wizerunków postaci ludzkich i zwierzęcych uważane jest za grzeszne. Toteż po kilku próbach usunięcia ściany konstruktorzy uznali, że z tym zjawiskiem wygrać nie będą w stanie i postanowili polichromię zamurować. Tak zachowany fresk Matki Zbawiciela jako nienaruszony przetrwał wieki islamskiej okupacji i doczekał się czasu uwolnienia miasta.

Katedra w Sewilli - Ołtarz z wizerunkiem Antycznej Pani

+++++++                                                               ++++++++

Celem życia Króla Ferdynanda III było wyzwolenie hiszpańskich ziem spod panowania synów Proroka i przywrócenie ich chrześcijaństwu. Mimo poczucia misji król bez przekonania szedł zdobywać Sewillę. Nękały go złe przeczucia i wojska miał mało. Pewnej nocy śniło mu się, że jakaś postać wiedzie go do miasta, którego jeszcze nie zdobył. Postać wprowadziła go do wnętrza ogromnego meczetu. Tam jedna ze ścian stała się przeźroczystą, a za nią na następnej zobaczył wizerunek Niepokalanej. Gdy się zbudził, miał nadal taką jasność nocnego widzenia, jak gdyby rzeczywiście tam był. Postanowił ogłosić wśród żołnierzy, że był nocą w mieście i rozmawiał z Madonną, która prosiła o jak najszybsze zdobycie grodu i odsłonięcie wizerunku. Sewillę zdobyto. Ferdynand zaprowadził swą świtę przed ścianę w meczecie, którą bezzwłocznie rozebrano. Za murem ukazał się następny z wizerunkiem Niepokalanej Matki. Dokładnie takim, jak opisywał Go król. Obecni osłupieli. Wcześniej bowiem deklarację monarchy odbierali jako psychologiczny manewr wodza, który swym żołnierzom chciał dodać ducha do walki.

Z tego samego muru, który z czasem stał się ścianą prezbiterium jednej z katedralnych kaplic, Madonna, mieszkańcom Sevilli, patronuje do dziś.

++++++++++++++
El Rocio

El Rocio - Bazylika, pielgrzymi, zwierzęta i piasek

Uroczystości ku czci Maryi w dzień zesłania Ducha Świętego, na pierwszy rzut oka, wydawać się mogą jakąś religijną aberracją, hierarchicznym poplątaniem. Jak zrównywać w oddawaniu czci osobę Boga z Jego Matką, mimo wszystko osobą ludzką? Nie jedyny to raz, gdy w Kościele intuicja ludu bożego odkrywała prawdy, do których teologowie dochodzili znacznie później. Uprzedził o tym sam Jezus w słowach: „Wysławiam Cię Ojcze, Panie nieba i ziemi, że tajemnice Królestwa objawiłeś prostaczkom.”(Mt 11, 15). Dlatego nie powinno dziwić, że Ta Jedyna z rodzaju ludzkiego, która Syna poczęła za sprawą Ducha Świętego, razem z Nim odbiera chwałę. Tak zespolone uroczystości mają miejsce pośród piniowych lasów, oliwnych gajów i pomarańczowych plantacji w niewielkim Andaluzyjskim miasteczku o nazwie El Rocio.

El Rocio - Madonna w ołtarzu bazyliki

Dziwna mieścina, jak gdyby czas zatrzymał się tam przed dwoma wiekami. Pierwsza osobliwość to brak cywilizowanych ulic i chodników. Ani śladu asfaltu, kostki brukowej czy płytek. Drogą, między domami, jest goła udeptana piaszczysta ziemia. Na szczęścia rzadko tam pada. Dalsze dziwo, brak jakichkolwiek instalacji na zewnątrz. Owszem jest energia elektryczna, bieżąca woda i kanalizacja, telefon, a w hotelikach i restauracjach także Wi-Fi. To wszystko jednak pochowane skrzętnie tak, by przybysz mógł pomyśleć, że się cofnął w czasie. Domy najwyżej jednopiętrowe, białe, często zdobione ceramiką z wizerunkiem Maryi. Nic dziwnego, że w mieście do dziś kręci się filmy, gdy potrzebny jest plener rodem z dzikiego zachodu. I jeszcze jeden fenomen. Funkcjonuje obsługa licznych w sezonie letnim wycieczek, ale w ogromnej większości domów nie mieszka na stałe nikt. Zapełnią się dopiero na tydzień przed dorocznym świętem. Najzamożniejsi pielgrzymi mają tu własne kamieniczki. Inne to budynki wielu modlitewnych bractw, które przybywają tu grupowo. Największe bractwa przyprowadzają grupy liczące ponad tysiąc osób. Sporo jest także domów noclegowych dla pielgrzymów indywidualnych. Zarówno w zabudowaniach bractw, jak i w domach noclegowych pielgrzymom przysługują miejsca w zbiorowych pomieszczeniach. Panie razem i panowie w innych izbach także razem, dzieci z matkami, a podrostki z dorosłymi.

Rocio - pielgrzymi w drodze na święto

Już od niedzieli poprzedzającej Zielone Świątki zaczynają napływać pielgrzymi. Wozami, bryczkami, konno, na osłach, mułach i pieszo, byle nie autem, motocyklem lub autobusem, ciągną tłumy tych, którzy chcą się spotkać z Madonną. Jest ich rokrocznie około miliona. Przybyszy spoza kraju zadziwia praktycznie wszystko. Kobiety ubrane w soczyście barwne suknie z falbanami kroju flamenco, na głowach opaski z przypiętym wielkim kwiatem. Panowie (nie wszyscy) na czarno, w kurteczkach do pasa i plaskach kapeluszach z szerokim rondem niczym z filmu Zorro. Cały ten tłum zdążając do EL Rocio porusza się wolno i niesłychanie radośnie. Słychać śpiewy, choć religijne tylko czasem, bo więcej jest rytmu flamenco i świeckich tekstów. No i po drodze ciągłe przystanki: by coś zjeść, napić się, ale przede wszystkim pogadać, pogadać ze znajomymi a czasem i nieznajomymi, którzy już za rok będą starymi znajomymi. Słowem atmosfera radosno-biesiadna z muzyką, śpiewem i tańcem niczym festiwal flamenco. Takie świętowanie przyzwyczajonych do peregrynacji w atmosferze modlitewno-pokutnej mieszkańców kraju nad Wisłą dziwić może, a nawet gorszyć. Ale niepotrzebnie. Pielgrzymi z El Rocio wędrują do tej Matki, która wpierw nim stanęła pod krzyżem, prosiła Syna o wino, by goście weselni mogli się lepiej zabawić.

W drodze do El Rocio, choć jeszcze w Sewilli

+++++++                                                         ++++++++

Tradycja miejsca mówi, że figurkę Madonny z Dzieciątkiem jeszcze w wieku XVIII, miedzy gałęziami drzewa, zobaczył myśliwy podczas polowania i zabrał Ją dla siebie. Znużony wędrówką po lesie nieopodal drzewa zasnął. Gdy się obudził, Najświętsza Panienka na powrót była pomiędzy konarami. Zrozumiał, że Jej wolą jest odbierać cześć właśnie w tym miejscu. Z czasem powstało lokalne sanktuarium, którego sława rozprzestrzeniała się żywo. Dziś figurka w przepięknej złoconej szacie stoi w głównym ołtarzu bazyliki. W ścianie szczytowej, nad głównym portalem ogromna muszla, od wieków znak pielgrzymiego szlaku. W transepcie tablica upamiętniająca obecność największego pielgrzyma naszych czasów, świętego Jana Pawła II.

Od 1949 roku, co siedem lat Madonna niesiona jest procesyjnie do nieodległej miejscowości Almonte. Uroczysty nocny przemarsz, zwany Rocío Chico, trwa osiem godzin i uczestniczy w nim do pól miliona pielgrzymów. Peregrynacja jest wyrazem pamięci wydarzeń z czasu wojen napoleońskich i wdzięczności za uratowanie wsi przed hordą francuskich barbarzyńców w latach 1808– 1813. Lecz najliczniejsze uroczystości to kulminacja świętowania tygodnia poprzedzającego Uroczystość Zesłania Ducha Św., czyli nocna procesja z soboty na niedzielę. W powrocie Dziewicy z Almonte do Jej domu w El Rocio towarzyszy rzesza wędrowców, których liczba przekracza milion osób. Nad ranem w niedzielę świętowanie kończy uroczysta msza św. z udziałem wszystkich pielgrzymów. Zdumiewa zapał i żar czci dla Niepokalanej Matki.

+++++++                                                           ++++++++

W niedzielę pojechaliśmy autobusem do nieodległego Ayamonte (ponad 21 tyś. mieszkańców) na mszę św. Kościołów w tym malowniczym miasteczku jest bodaj siedem i tyleż mszy niedzielnych, w każdym po jednej. Wybraliśmy kościół parafialny dużej dzielnicy, typowo mieszkaniowej, ze mszą św. o godzinie 11-tej. W wielkiej świątyni zionęło pustką, na nabożeństwo przyszło ledwie kilkadziesiąt osób. Podobno to reguła – dziwne te hiszpańskie ekstrema.

Józef Kisielnicki

Włosań 30 września 2014 r. 

SERDECZNE PODZIĘKOWANIA dla p. Józefa Kisielnickiego

admin


HISZPANIA

fot. Bożena Jurek_2014

Montserrat
Opactwo Benedyktynskie w Katalonii


Sanktuarium Czarnej Madonny z Montserrat

Masyw górski Montserrat
jest położony 40 km na północny zachód od Barcelony.
Miejsce, gdzie znajduje się św.Grall-
legendarny kielich, z którego Chrystus pił podczas Ostatniej Wieczerzy.

Wzgórze Tibidabo

otaczające Barcelonę i oferujące wspaniałe widoki na całe miasto
i wybrzeże. Znajdujący się na jego wierzchołku, udostępniony do zwiedzania kościół Najświętszego Serca widoczny jest z każdej części miasta, również w nocy. Przy kościele znajduje się jeden
z najstarszych na świecie parków rozrywki
z wesołym miasteczkiem z 1901r.

Sagrada Familia- Kościół Świętej Rodziny

jest najbardziej niekonwencjonalnym z europejskich kościołów
i jednocześnie wizytówką Barcelony. Największe dzieło Gaudiego.

SERDECZNE PODZIĘKOWANIA dla Pani Bożeny Jurek

admin